Obudziłam się około godziny 8.00. Przez okno przebijały się jasne promienie słoneczne. Gdy wstałam, wszystko wydawało piękne kolorowe. Nie istniało zło i ciemne chmury. Wyjrzałam przez okno, zobaczyłam śliczną plaże, na której dzieci już się bawiły. W pośpiechu poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic. Następnie ułożyłam fryzurę i ubrałam się w to:
Zeszłam na śniadanie, wszyscy już tam byli. Francesca, Diego i Leon siedzieli przy jednym stole, postanowiłam, że dosiądę się do nich.
-Cześć kochanie.!- przywitał mnie Leon, całując w policzek.
-Hej- odpowiedziałam i usiadłam.
Następnie zjedliśmy w śniadanie i zaczęliśmy planować dzień.
-Ja by z chęcią poszedł na plaże, od pobytu w Hiszpanii, jeszcze na niej nie byłem- proponował Diego.
-Diego, ty tylko byś po plażach chodził- zarzuciła Francesca.
-No to co, proponujesz?- zapytał.
-Zwiedzanie zabytków- powiedziała Fran. Wnioskując po minach chłopaków wiedziałam, że nie chcą iść zwiedzać.
-A wy? Co chcecie dziś robić?- zapytał Diego.
-Ymm, ja mogę iść na plaże- wypowiedziałam nieśmiało.
-No, to jak Viola to i ja- powiedział Leon, obejmując mnie.
-No, to postanowione idziemy na plaże- powiedziała Fran smutnym głosem.
-Fran nie martw się jutro pójdziemy zwiedzać- pocieszyłam przyjaciółkę.
Z Francescą poszłyśmy do pokoju szykować się do wyjścia. Po godzinie byłyśmy gotowe, przed wyjściem, czekali na nas już chłopcy. Na plaży było bardzo dużo ludzi. Znaleźliśmy idealne miejsce i rozłożyliśmy ręczniki. Później rozebrałam się do stroju kąpielowego, w którym wyglądałam tak:
Później poprosiłam Leona, żeby posmarował mnie kremem. Bardzo spodobała mu się propozycja. Krem nakładał delikatnie, było dla mnie to przyjemnie.
Chłopcy weszli do wody, wołali mnie i Fran. Ona poszła, ale ja nie. Może wam wydawać się to dziwne, ale od małego boję się wody. Więc nie chciałam do niej wchodzić.
Leon poszedł do mnie i wziął mnie na ręce.
-Ufasz mi?- zapytał.
-Oczywiście, że Ci wierzę- potwierdziłam.
-No to chodźmy.!- krzyknął.
-Ale, Leon.!- odpowiedziałam.
-No przecież mi ufasz- powiedział i zaniósł mnie do wody.
Była nawet ciepła, oplotłam nogami Leona w pasie, a on mnie nosił. W końcu chciałam sama stanąć na nogi. Nagle Leon i Diego do mnie podeszli i zaczęli bitwę wodną. Chlapali mnie, do tej całej afery dołączyła Franceca i zaczęła mi pomagać. Wynik wojny był dla mnie i Fran zły: Wygrali chłopcy. Wyszliśmy z wody i poszliśmy na plażę.
-No, wiecie dziewczyny...- zaczął Diego.
-Wygraliśmy i należy nam się nagroda- dokończył Leon.
Dla mnie to była przyjemność, całować własnego chłopka. Pocałowałam go bardzo namiętnie.
Nagle usłyszeliśmy krzyk:
-Ratujcie to dziecko.! Proszę.
Leon szybko się zerwał i wskoczył do wody, zaczął ratować to dziecko, które się topiło. W tej chwili byłam dumna, że mam takiego odważnego i kochanego chłopaka. Wszystko oglądaliśmy z naszych miejsc. Mój chłopak uratował tą dziewczynkę. Zaniósł ją do opiekunki, bo na matkę to ona nie wyglądała. Przez chwilę rozmawiała z Leonkiem, albo można powiedzieć- podrywała go. Na koniec pocałowała go w policzek i wręczyła mu karteczkę.
No nic, Leon ma mnie, ale chyba nie umie żyć tylko z jedną dziewczyną.
Przyszedł i usiadł na ręczniku.
-Leon byłeś niesamowity, urodzony ratownik- chwaliła go Francesca.
-No stary jestem dumy z Ciebie- powiedział Diego.
-Tylko się nie popłacz- powiedział Leon, a wszyscy oprócz mnie śmieli się.
-A ty kotek, byłaś ze mnie dumna?- Leon skierował pytanie do mnie.
Nastała chwila milczenia. W głębi byłam z niego bardzo dumna, ale zarazem wściekła i...
Zazdrosna??? Nie, nie Viola nie możesz sobie zniszczyć związku przez zazdrość- pomyślałam.
Nadal leżałam i udawałam, że w ogóle nie słyszałam tego pytania. Lepiej milczeć, niż powiedzieć o kilka słów więcej.
-Chodź Diego, kupimy sobie coś do picia- powiedziała Francesca i pociągnęła za sobą swojego chłopaka.
-Violuś, co się stało?- zapytał zaniepokojony Leon.
-Czy zawsze musi się coś dziać?- odpowiedziałam pytaniem.
-Tak, bo jesteś na mnie obrażona- powiedział już oburzonym głosem.
-Mam do tego powody- powiedziałam.
-Ciekawe jakie? Może lokóweczka się zepsuła?- zapytał śmiejąc się.
-Niestety nie zgadłeś- po tych słowach wstałam i zaczęłam się ubierać. Następnie zaczęłam składać ręcznik.
-Gdzie ty idziesz?- zapytał Leon posmutniałym głosem.
-To już nie twoja sprawa, leć do tej swojej panienki od karteczek. Będziecie do siebie pasować.!- krzyknęłam oburzona. Próbował zastawiać mi drogę, ale niestety nie wychodziło mu to. Zaczęłam biec, a w oczach miałam już tylko łzy.
Zobaczyłam ławkę usiadłam na niej i zaczęłam się ogarniać i zastanawiać, nad ty wszystkim.
Wszystko zaczęło wracać ten moment w szkole, jak Leon mnie omijał. Potem, jak już w Hiszpanii zaczynał się o mnie starać. No i w dodatku to wydarzenie z dzisiejszego dnia.
Nagle Francesca do mnie podeszła i zapytała:
-Co ten drań ci zrobił?
-Przecież widziałaś, jest moim chłopakiem, a daje się podrywać innym.
-Violuś, spotykam się z Diegiem od miesiąca, to jest normalne, że podrywają go różne dziewczyny.
-Ale, ja nie chcę żeby zazdrość zniszczyła nam związek.
-Nie zniszczy, ale ty nie możesz się też o byle co obrażać.
Francesca przytuliła mnie, tego mi brakowało.
*Leon*
Czy ja zawsze muszę coś spieprzyć. Los dał mi wspaniałą dziewczynę, z którą każdy chciał by się spotykać. A ja po prostu zachowałem się, jak debil. Ona na pewno gdzieś tam płacze, przez kogo? No to oczywiste, przez takiego debila o imieniu Leon. Teraz muszę kombinować, co zrobić, żeby mi wybaczyła.
Gdy, tak szedłem rozmyślając, jak udobruchać moją księżniczkę.
W oddali zobaczyłem ją, jak stała sama, a w dodatku smutna.
-Przepraszam- wypowiedziałem.
-Nie będziesz mnie, przez cały czas przepraszał. Ja ciebie też przepraszam- powiedziałam.
Przytuliłam go, a on mnie pocałował.
-Co mogę dla Ciebie zrobić?- zapytał delikatnym głosem.
-Ymmm...
***
I tak oto ukazuje się rozdział 11. Może, jak niektórzy zauważyli zmieniłam wygląd bloga. Jestem z niego zadowolona. Jaram się nim.
Zapraszam Was na bloga: Ludmi Verdas
No i mam dla Was jeszcze świąteczne życzenia:
Czy wydarzy się coś, co może zniszczyć związek Leonetty?
Czy Violetta posłucha Francesci?