wtorek, 18 sierpnia 2015

Capítulo 2


"Prawdziwa przyjaźń przychodzi wówczas, gdy cisza między dwojgiem
ludzi nie jest męcząca".
                                                                                              (Dave Tyson Gentry)


**Martina**
Był to już kolejny piękny dzień we Włoszech. Słońce mocno przygrzewa. Dziś przez cały czas wyczekiwałam Jorga. W końcu poszłam zjeść obiad razem z Rugg'em. Od jakiegoś czasu chłopak coraz więcej czasu spędza w domu. To nawet dobrze, bo nie czuję się już taka samotna.
Nagle usłyszałam jakieś krzyki:
-Tinita.! Tinita.!

Szybko zerwałam się z miejsca i udałam się do okna. Był tam Jorge. Pomachałam, potem szybko Angie powiedziałam, że wychodzę. Ciotka mnie ucałowała, a ja wybiegłam z domu.
-To gdzie dziś idziemy?- zapytałam.
-Na plażę- odpowiedział z uśmiechem.
Wyruszyliśmy w kierunku wybranego miejsca.
Mimo, że Jorge jest krócej we Włoszech to już dobrze zna najbliższą okolicę i nie tylko. Chłopak zaprowadził mnie na dziką plażę. Nie było, tam innych ludzi. Tylko ja i on. Rozłożyliśmy ręczniki i ścigaliśmy się, kto pierwszy wskoczy do wody. Wygrał Jorge. Ciecz była w miarę ciepła, zaczęliśmy się wspaniale bawić. Pluskaliśmy się i pływaliśmy, w ten sposób każde z nas chciało zapomnieć o problemach.
Postanowiliśmy urządzić zawody w nurkowaniu. Wygrywała ta osoba, która dłużej wytrzymała pod wodą. Tym razem to ja zostałam zwycięzcom. Byłam z siebie bardzo dumna.


-Patrz tam jest smok- krzyknął chłopiec wskazując na obłok.
-A tu słoń- odpowiedziałam.
-Kim są twoi rodzice?- zapytał chłopiec, szczerze to nie wiedziałam co odpowiedzieć, bo nawet nie wiem, gdzie aktualnie przebywa moja rodzicielka.
-Nie wiem, nie mam z nimi kontaktu- w końcu odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Moi rodzice są super bohaterami, ratują świat przed zagładą- opowiedział, a ja uśmiechnęłam się.
-Kto będzie pierwszy w wodzie?!- krzyknęłam i szybko pobiegłam w kierunku morza.
-Ja wygram.!- krzyknął Jorge i próbował mnie dognić.
Tym razem to ja wygrałam.


Potem razem z Jorgem poszliśmy do jego domu pobawić się.
Gdy weszłam do jego ogrodu. Byłam pod ogromnym wrażeniem, znajdowało się tam wiele kolorowych kwiatów, a po za tym był tam duży basen. Razem z Jorgem do niego wskoczyliśmy.
Na jego dnie znalazłam piękny złoty pierścionek. Szybko zanurkowałam, aby go wydostać. Następnie wynurzyłam się i założyłam ową biżuterię na palca, niestety trochę to było na mnie za duże.
-Daj mi go, gdy dorośniesz to Ci go oddam- powiedział i wziął ode mnie pierścionek.
-Trzymam Cię za słowo- powiedziałam.



***
Położyłam się spać, wspominając wydarzenia z dzisiejszego dnia. Wszystko po kolei analizowałam. W końcu doszłam do wniosku, że to był jeden z najlepszych dni w moim życiu. 
Byliśmy już trochę zmęczeni, więc poszliśmy trochę odpocząć. Położyliśmy się na ręcznikach i patrzyliśmy na niebo. Chmury układały się w przeróżne kształty.

***
Następnie chłopiec odprowadził mnie pod dom i przytulił na pożegnanie.

Gdy już prawie usypiałam, do mojego pokoju weszła ciocia, żeby pocałować mnie na dobranoc.
 Obudziłam się prawie w południe. Bardzo dobrze mi się spało. Gdy wstałam czułam się wypoczęta i gotowa na nowe przygody, które przygotowuje dla mnie świat.
Szybko poszłam wziąć prysznic, następnie ubrałam się w wybrany strój. Gdy byłam gotowa, poszłam zjeść śniadanie.
Przy stole siedziała, tylko Angie.
-Zgaduję, że Cande i Rugg już wyszli- powiedziałam posyłając słoneczny uśmiech.
-Tak, strzał w dziesiątkę- powiedziała ciocia odwzajemniając uśmiech.

Zabrałam się za konsumowanie śniadania. Było bardzo pyszne i lekkie. Gdy zakończyłam posiłek, poszłam nakarmić zwierzątko.
Wyszłam z jedzeniem, a na mój widok Amorek wesoło pomerdał ogonkiem. Dałam mu miskę z posiłkiem, a ja usiadłam na ławce pod drzewem.
Chciałam schronić się przed promieniami słonecznymi.

Dochodziła już godzina piętnasta. W ogóole nie było widać Jorga, nawet nie szedł się przejść. Zawsze się spotkaliśmy już o 14, a tu jest już godzina później.
Zresztą on nie zawsze musi być taki punktualny. Może mu coś wypadło, jakieś badania lub wycieczka rodzinna. Wszystko jest możliwe.
Gdzieś jednak w duszy pragnęłam go zobaczyć, chociaż na krótką chwilę.

***
Wakacje minęły bardzo szybko. Od kąt mój przyjaciel wyjechał, cały czas się nudziłam. Nic mi się nie chciało.
W końcu ciocia postanowiła, że nadszedł czas, aby wrócić do Buenos Aires. Babcia za nami na pewno tęskniła.

Gdy nadszedł dzień wyjazdu, musiałam pożegnać się z moim zwierzątkiem. Trudno było mi się z nim rozstawać, w końcu je oswoiłam. Amorek się do mnie przywiązał, a ja do niego.
Szkoda, że w samolotach nie można przewozić piesków, przynajmniej ciocia mi tak powiedziała.

Lot minął bardzo spokojnie i bez żadnych przeszkód.
Na lotnisku czekała na nas już babcia.
Razem z Angie podeszliśmy do niej, mocno ją ściskając. Kobieta ucałowała każde z nas w czoło.

Minęło kilka dni i rozpoczął się nowy rok szkolny. Każdy przyszedł odświętnie ubrany. W tym roku będę uczęszczała do drugiej klasy.
Mam nadzieję, że wszystko się dobrze ułoży i znajdę nowych przyjaciół.

~♥~♥~♥~♥~ 

Heejo kochani.! <3 
Przybywam znów po długiej przerwie :))
Byłam nad morzem, a teraz jestem u babci no i nie mam za bardzo czasu na wpis *_*
Ale jednak znalazłam odrobinę i publikuję ten oto rozdział :))
Trochę mi smutno, bo jest jakoś mało komków, czyli dla mnie mała mobilizacja xdd
Nie no, żartuję dziękuję wam za każdy komentarz i to prawie 11 tys. wyświetleń ;**


Jak potoczy się życie Martiny?? 
Czy coś się zmieni??

poniedziałek, 27 lipca 2015

Capítulo 1

 "Błądzę w świecie wyobraźni.Dziecięcej jaźni wśród ty­siąca baśni."

Ten rozdział dedykuję wszystkim tym, którzy skomentowali poprzedni wpis. <3 

**Martina**

Jestem Martina, ale wszyscy mówią do mnie Tini. Po raz pierwszy nazwała mnie tak moja mama. Uważała, że jestem za mała na pełne imię, dlatego tak na mnie mówiła.
Dawno ją widziałam, ostatnio jak miałam 5 lat, a teraz jestem o 3 lata starsza. Bardzo się boję, że zapomnę, jak ona wyglądała.
Mieszkam w Buenos Aires razem z moją ciocią, babcią, Rugg'em i Cande. Jesteśmy bardzo zżyci.
Angie zabrała nas do Włoch na wakacje, niestety pojechaliśmy bez babci, bo ona boi się latać samolotami.
Mieszkamy w pięknym domku w pobliżu plaży. Każdego dnia spędzam tam bardzo dużo czasu. Angie opala się, natomiast ja i Candelaria pływamy. Rugg woli bawić się z innymi i ich poznawać.

To jednak nie trwało wiecznie. Cande poznała nowe koleżanki i z nimi spędzała prawie cały czas, ja natomiast zostawałam z Angie i patrzyłam, jak wszyscy się wspaniale bawią. Było mi trochę smutno, bo chciałam być na ich miejscu.
Dlatego coraz więcej czasu spędzałam w okolicach domu. Znalazłam w pobliżu dwa piękne szczeniątka. Były same, porzucone, wiedziałam co czują. Postanowiłam je przygarnąć, oczywiście najpierw musiałam przekonać do tego ciocię.
Zgodziła się, tylko na to żebym opiekowała się nimi przez czas wakacji, potem mam bez nich wyjechać do BA.

Przez kolejne tygodnie wolnego, moje życie było rutyną. Wstawałam rano, oglądałam jakiś serial, jadłam śniadanie, wychodziłam popływać, a potem cały czas poświęcałam pieskom. Nazwałam je Lusia i Amor, pasowały do nich te imiona, nawet na nie reagowały.

***
Pewnego dnia, do apartamentu w pobliżu mojego domu wprowadziła się jakaś rodzina. Ich dom był duży i bardzo ładny, sama chciałabym w takim zamieszkać.
-Na co tak parzysz Tini?- wyrwała mnie z przemyśleń Angie.
-Patrze, jak jakaś rodzina się tam wprowadza- odpowiedziałam, a ciocia też zaczęła ich obserwować.
-Mają bardzo ładny dom- pochwaliła ciocia.
-Zgadzam się- potwierdziłam.
-Dlaczego ostatnio jesteś taka smutna?- zapytała Angie.
-No wiesz ciociu, ja nie chcę, żeby się to wszystko zmieniało- wyżaliłam się.
-Kochanie, ale co masz na myśli?- zapytała, wydawało mi się, że mnie nie zrozumiała.
-Pamiętasz, że jak byliśmy w BA, cały czas spędzałam z Cande i Ruggerem, a teraz oni nawet przez chwilę nie chcą ze mną porozmawiać- wytłumaczyłam.
-Martino- zaczęła bardzo poważnie-Candelaria i Ruggero zaczynają dojrzewać i nawiązywać kontakty z innymi, ty też tak spróbuj- dokończyła.
-Ale to jest trudne- załamałam się.
-Przecież nawet nie spróbowałaś- zaśmiała się kobieta.
-Czyli myślisz, że powinnam spróbować?- spytałam.
-Oczywiście- odpowiedziała i mocno mnie przytuliła.

***
Następnego dnia, słońce bardzo mocno przygrzewało, czasem zawiewał ochładzający wiaterek.
Bawiłam się z pieskami, uczyłam ich różnych sztuczek.
Nagle podbiegł do nas chłopczyk, wyglądał na mojego rówieśnika. Uśmiechnął się i rzucił kamieniem w małą Lusię.
Zwierzątko przewróciło się i wyglądało na osłabione, bardzo szybko oddychało, aż w końcu serce mojej Lusi przestało bić. Załamałam się, do oczu napłynęły mi łzy, czułam że zaraz na dobre się rozpłaczę.
Chłopczyk stał, jak osłupiały. Nie ruszał się, a z jego twarzy znikł uśmiech, a pojawił się grymas. Spojrzał na mnie, a jego oczy mówiły: "Przepraszam".
W końcu poszedł sobie, a ja zostałam sama z Amorem i zabitą Lusią.
Co za morderca zwierząt. Jak tak można. Byłam zła na niego.

***
Usiadłam pod drzewem, bo jedynie tam mogłam się schować prze falą gorąca. Szlochałam, a obok mnie siedział Amorek. Mój jedyny piesek.
Podeszła do mnie Angie i Rugg.
-Tinka, co się stało?- zapytał wesoło chłopak.
-Tini?- ponowiła pytanie ciocia, a ja nadal się nie odzywałam.
-Gdzie jest Lusia?- zapytał zdziwiony Fede, a ja zaczęłam jeszcze bardziej płakać.

Wtedy już zrozumieli, co się stało. Jeszcze nigdy nie przeżyłam, czegoś tak okropnego. Zwierzątko niczemu winne zginęło na moich oczach.
Ciocia i Rugg przytulili mnie mocno, bo tego najbardziej potrzebowałam

***
Kolejny dzień wydał mi się bardzo długi i męczący. Może, dlatego że ciągle myślałam o moim zwierzątku. Każda rzecz i miejsce związanie z Lusią przypominało mi ten nieszczęsny wypadek.
Dzień był dzisiaj jednym z najgorętszych dni we Włoszech. Angie i ja zostałyśmy w domu. Razem z nią oglądałam jakiś pasjonujący film o miłości.
Lubiłam takie programy. Zawsze oglądałam je z babcią, lecz ona często mi tłumaczyła, żebym nie zawsze wierzyła w rzeczy, które pojawiają się na ekranie.
Ktoś nagle zapukał do drzwi. Moja opiekunka szybko zerwała się z kanapy i pobiegła sprawdzić, kto mógł przyjść.
-Tini.!- krzyknęła głośno.
Ja w mgnieniu oka przybiegłam do niej.
-Masz gościa- poinformowała kobieta.
Okazało się, że moim gościem był zabójca pieski. Spojrzałam na Angie.
Jej wzrok podpowiadał mi, żebym z tym chłopcem spędziła trochę czasu.
No to wyszłam razem z nim na zewnątrz.
-Jorge jestem- przedstawił się i wyciągnął dłoń w moją stronę.
-Martina- posłałam chłopakowi uśmiech i ścisnęłam jego rękę.

Potem nastała chwila ciszy. Nie wiedziałam, po co tu przyszedł. Więc znalazłam temat do rozmowy, jeśli w ogóle tak to można nazwać.
-Po co po mnie przyszedłeś?- zapytałam z zaciekawieniem.
-Chciałem Cię przeprosić- wymamrotał nieśmiało, spoglądając w ziemie.
-Wybaczam Ci- powiedziałam, a on podniósł na mnie wzrok i lekko się uśmiechnął.
-Chodź- powiedział i pociągnął mnie za rękę.

Szliśmy w kierunku lasu, do którego nie mogłam się zbliżać. Lecz nie chciałam powiedzieć tego Jorgowi, bo widocznie bardzo chciał mi tam coś pokazać. Więc zaprowadził mnie tam, cały czas ściskając moją dłoń. Nagle stanęliśmy przed drewnianym domkiem.
-Podoba Ci się?- spytał.
-Tak- odpowiedziałam.
-To chodź zobaczyć jak jest w środku- powiedział i poszedł pierwszy.

Domek był bardzo ładnie zbudowany. W środku było ciemno. Znajdował się tam stół, a na nim naczynia z porcelany.
Po rozglądałam się po pomieszczeniu przez jeszcze jakąś minutkę. Potem zauważyła, że chłopiec mi się przygląda.
-Jest nasz- poinformował.
-Ooo to bardzo fajnie- odpowiedziałam, a na mojej twarzy pojawił się promienny uśmiech.
Fajnie jest mieć coś wspólnego. Mam nadzieję, że wkrótce lepiej poznam tego chłopaka.


**Jorge**
Jestem Jorge. Mam 9 lat. Jestem szczęśliwym chłopcem, a to dzięki mojej kochanej rodzinie. Jest najlepsza.
Wczoraj chyba zraniłem dziewczynkę. Zabiłem jej zwierzątko, z którym była chyba mocno zżyta. Przynajmniej tak to odczułem, płakała- to był największy powód.
Zrobiło mi się jej szkoda, ale już nic nie mogłem zmienić.
Po zakończeniu zwiedzania naszego domu, odprowadziłem Martinę pod dom.
-Mogę mówić do Ciebie Tinita?- zapytałem.
-A nie wolałbyś nazywać mnie Tini, wszyscy do mnie tak mówią- odpowiedziała.
-Ale ja nie chcę należeć do tych wszystkich- wytłumaczyłem jej.
-No dobrze, możesz do mnie mówić Tinita- zgodziła się, posyłając uśmiech, który jest bardzo uroczy. Lepszy niż łzy, które widziałem ostatnio.
-Papa- pożegnała się i pomachała w moją stronę.

***
Wróciłem do domu, rodzice i brat czekali na mnie z kolacją.
-Jorge, umyj rączki i chodź do stołu- powiedziała mama.
-Dobrze.!- odkrzyknąłem i poszedłem do łazienki.
Następnie usiadłem obok Diega i zacząłem jeść posiłek. Przy stole była bardzo przyjemna atmosfera, jak zawsze. To właśnie lubiłem w mojej rodzinie.
***

**Martina**
Wróciłam do domu, odprowadził mnie Jorge. Widziała to moja kuzynka Candelaria. Gdy, tylko weszłam do domu dziewczyna przybiegła do mnie i zapytała.
-Kto to był?
-To był Jorge.
-Ymm, jaki on jest przystojny.
-Czy ja wiem.
-To proste, nie znasz się.
-Może.

Nie chciałam kontynuować tej rozmowy, więc poszłam dać jeść Amorowi. Gdy tylko do niego przyszłam, pomerdał radośnie ogonkiem, a ja dałam mu miskę z jedzeniem.
Heej.! <3
Przybywam do was z 1 rozdziałem :))
No i co o tej historii sądzicie?? Czy choć trochę kogoś zaciekawiłam?? ;*

Miałam ten wpis dodać duużo wcześniej, ale wyszło inaczej.
No się z kimś spotkałam i tak jakoś zeszło xde
No, ale nie żałuję ;**
 

EDIT
Wyjeżdżam nad morze, więc zawieszam blog na około tydzień *_*

sobota, 25 lipca 2015

To chyba nie ma sensu :( Postacie i Prolog

Cześć.!
Witam was po jakichś chyba 2 miechach :) 
Niestety nie dodawałam wpisu bo ...
Nie chciało mi się. 
Nie miałam na to czasuu

Mam kolejny rozdział gotowy, ale go chyba nie dodam, bo jest okropny :/
Aż strach wam go pokazać :) 

Mogę ogłosić, że wracam na tego bloga i wznawiam go. 
Pewnie się zastanawiacie, o czym będzie ten blog. 
Jego tematyka nie zmieni się.
Nadal będą tu opowiadania *.*
Tylko o Jortini.
Będę publikowała to samo opowiadanie, co na pingerze. 
Mam nadzieję, że się nie obrazicie.
Po prostu uważam, że tu jest więcej szczerych czytelników niż tam :)
A jeśli mi się spodoba to tu będę publikować do końca tą historię. 

~♥~♥~♥~
Więc poznajcie postacie tego opowiadania i prolog:
~♥~
*Martina Stoessel*


Siedemnastoletnia dziewczyna o brązowych oczach. Bardzo uczuciowa, ceniąca szczerość. Kocha muzykę i taniec, to uważa za jej największą pasję. 

*Jorge Blanco*


Przystojny osiemnastolatek. Pochodzi z bogatej i szczęśliwej rodziny. Nigdy nie cierpiał, przynajmniej tego nie okazywał. Trudno jest mu odnaleźć własną pasję.


*Lodovica Comello*


Siedemnastolatka, najlepsza przyjaciółka Martiny.


*Diego Blanco*


Dziewiętnastoletni chłopak. Brat Jorga, a za razem jego najlepszy przyjaciel.


*Mercedes Lambre*


Ciekawska osiemnastolatka, dobrze zna rodzinę Jorga. Zrobi wszystko, żeby dotrzeć do celu.


*Ruggero Pasquarelli*


Dziewiętnastoletni brat cioteczny Martiny. Dobrze się ze sobą dogadują.


*Candelaria Molfese*


Osiemnastoletnia siostra cioteczna Martiny. Jest o nią zazdrosna.


*Angeles Pasquarelli*


Mama Ruggera, opiekunka Martiny.

Poza tymi postaciami będą się jeszcze pojawiać: Babcia Martiny, nauczyciele (Pablo, Antonio, Gregorio, Tomas, Jackie) i inni. 

Prolog:
***
Poznali się pewnego lata, gdy byli jeszcze dziećmi. Od tamtego czasu upłynęło wiele lat, a ich uczucie z coraz większym czasem stawało się mocniejsze.
Ciągle się spotykają i rozstają, ale czy tak będzie ciągle??

*** 
tumblr_ng2k1jcL5E1scm06fo3_1280.jpg
 No więc tak to się prezentuje.
Mam nadzieję, że ta historia przypadnie wam do gustu :)
Na blogu spodziewajcie się zmiany szablonu *_*

W poniedziałek pojawi się 1 rozdział. 


poniedziałek, 11 maja 2015

Capítulo 10

~♥~♥~♥~♥~
 "Miłość jest wtedy, gdy lecą Ci łzy"


Violetta 

To, co zobaczyłam zbiło mnie z nóg. Czułam się tak okropnie. Myślałam, że nie ustoję. Postałam przez chwilę i wpatrywałam się na blondynkę, która zawiesiła się na szyi Leon. Nie chciałam na to dłużej patrzeć, więc poszłam do szkoły. Cała zapłakana szłam korytarze, ciągle szlochałam. Żałowałam, tego że zakocham się w takim oszuście. Nie kontrolowałam obok kogo przechodzę. Wpadłam na Diega.

-Viola.!- wykrzyknął i złapał mnie.

Przytuł mnie mocno, ale wyrwałam się z jego uścisków i poszłam przed siebie. Diego próbował mnie dogonić, ale nie udało mu się.

Szybko weszłam do pokoju. Były tam dziewczyny. Wyraźnie zdziwione moim przyjściem, w takim stanie. Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam znów szlochać, dziewczyny kiwnęły do siebie porozumiewawczo głowami. Francesca wyszła z pokoju, a Camila została.

Chyba domyśliła się, co mogło się wydarzyć. Zresztą to było pewne. Verdas ma takich dziewczyn, jak ja na pęczki i na pewno nie przejmuje się tym, że właśnie jednej z nich złapał serce.
Cami mocno mnie przytuliła.

***


Leon
Nie kontrolowałem tego, co się stało. Czekałem spokojnie na Violettę, a tu nagle przybiegła Lu i rzuciła mi się na szyje. Nie chciała mnie puścić. Jej zachowanie mnie irytowało.
-Leon, Violetta mi powiedziała, że nie chce się spotkać z takim prostakiem- powiedziała, a ja słysząc te słowa. Trochę się zmieszałem. Przecież chciała się spotkać, a tu nic.
Ludmila sobie poszła, a ja zostałem sam z kwiatami. Raczej nikomu ich nie dam, więc wyrzuciłem je do kosza i poszedłem do bufetu.
Po drodze spotkałem Francesce, w dłoni trzymała trzy duże czekolady.
-Widziałaś gdzieś Violę?- zapytałem.
-Co? I ty się jeszcze pytasz, czy ją widziałam?- odpowiedziała mocno zdenerwowana.
-Fran, co się stało?- chciałem z niej to wyciągnąć.
-Normalnie nie wytrzymam, to ty mi powiedz, co jej zrobiłeś- krzyczała.
-Nic jej nie zrobiłem- tłumaczyłem.
-Do prawdy?! To może prze ze mnie jest teraz w pokoju i płacze?- nie ukrywała swojego zdenerwowania.
-Ale ja jej nic nie zrobiłem, ona w ogóle nie przyszła na randkę- powiedziałem.
-Ale, jak to przecież wychodziła- teraz Fran wyglądała na zdziwioną.
-No, ale ja jej nie widziałem-mówił.
-To ty gdzie na nią czekałeś?- spytała.
-No w ogrodzie i- przerwał-o kurwa- przeklnął.
-Co się stało?- zapytała zdziwiona.
-Bo tam przyszła Ludmila- powiedział.
-No i co, że przyszła- odpowiedziała.
-Właśnie to, że mnie przytuliła- powiedziałam, a Francesca wyglądała na bardzo zdziwioną.
-Jak mogłeś przytulać się z byłą na oczach Violetty. Chory ty jesteś, czy co?!- krzyknęła zezłoszczona.
-Tak, jestem chory z miłości do niej- powiedziałem.
Pobiegłem szybko na górę. Pod pokój Violetty. Było tam słychać głosy. Zapukałem kilka razy w drzwi, a głosy nagle umilkły, jakby wiedziały że to ja. Nadal pukałem. Niestety nikogo nie było stać na zwykłe "proszę" więc musiałem wkroczyć do akcji.
Otworzyłem drzwi i tam zobaczyłem Violę i Camilę. Gdy wszedłem rudowłosa wyszła i zostawiła nas samych.
Usiadłem na brzegu łóżka, a Viola się odwróciła w moją stronę.
-Gdzie jest Camila?- zapytała, cała zapłakana.
-Wyszła- odpowiedziałem spokojnie.
-Co ty tu robisz?- spytała.
-Przyszedłem Cię przeprosić- powiedziałem.
-Wiesz jest już za późno- odpowiedziała.
-To, co widziałaś to nie było tak jak myślisz- wytłumaczyłem.
-To, niby jestem ślepa?- powiedziała.
-Nie, po prostu to był czysto przyjacielski przytulas- skłamałem, przecież, ja jej w ogóle nie lubię.
-Na pewno?- upewniła się.
-Tak, tylko Ciebie kocham i tylko ty się dla mnie liczysz i nikt więcej-powiedział.
-Kocham Cię- powiedziała, a ja się ucieszyłem.
Dziewczyna szybko mnie przytuliła. Trwaliśmy w uścisku przez kilka minut. Pocałowałem ją w policzek i otarłem resztę łez.
-To kiedy pójdziemy na randkę?- zapytałem.
-Ty coś zaproponuj- powiedziała.
-Jutro ci będzie pasowało?- zapytałem.
-Oczywiście- potwierdziła.

Musiałem już wychodzić, bo nauczyciele mogą sprawdzać pokoje. Pocałowałem Violę na pożegnanie i wyszedłem z pomieszczenia.
Za drzwiami stała Camila z Francescą. 
-Co jej zrobiłeś?!- od razu naskoczyła na mnie Fran.
-Nic- odpowiedziałem.
-Jeśli znów będzie przez Ciebie płakać, to obiecuję Ci Verdas, że długo nie pożyjesz- zaczęła mi grozić.
-Uwierz mi pożyję jeszcze długo, Violetta wszystko ci opowie- powiedziałem i odszedłem.

***

Ludmila 
Gdy zobaczyłam minę Violki na widok mój i Lajona, to myślałam, że wybuchnę śmiechem. Bidulka stała jak słup soli i gapiła się na nas, a z jej oczu leciały łzy. Ona jest taka głupia, myślała że będzie z Leonem. On nie lubi dziewczyn takich, jak ona. On woli mnie. Najlepszą dziewczynę w całej szkole.
-Naty nagrałaś tą bidulkę, jak patrzyła się na mnie i na Leona?- zapytałam.
-Tak, Lu- potwierdziła.
-Jak myślisz, czy Leon wróci do mnie?-zapytałam.
Zauważyłam, że dziewczyna w ogóle mnie nie słuch, zaczęłam wymachiwać dłonią przed jej oczami.
-Tak.!- krzyknęła.
-Natalia, słuchaj mnie. Ja ci się tu zwierzam, a ty myślisz o nie wiadomo czym- wybuchnęłam.
-Myślę o nim- powiedziała, palcem wskazując na Maxiego- powiedziała, cały czas nie odciągając wzroku od chłopaka.
-Natalio, czy mamusia nie uczyła Cię, że palcem się nie pokazuje?- zapytałam, ale dziewczyna nawet na mnie nie zareagowała.
Cała oburzona poszłam do szkoły.
Gdy wchodziłam wpadłam na tego plebsa Federica. Z rąk wypadł mi telefon, a on nawet nie raczył go podnieść, ani mnie przeprosić. 
 Heej.!
Na samym początku tego przemówienia bardzo chciałabym wszystkich przeprosić za moją nieobecność.
Nie miałam za dużo czasu na bloga, a po za tym zajęłam się moim drugim.
Postanowiłam, że będę kontynuować to opowiadanie.
Jeśli ktoś chce przeczytać moje drugie opowiadanie to serdecznie zapraszam:
Bardzo wam dziękuję za komentarze pod ostatnim rozdziałem.
Kocham Was.! <3 

sobota, 18 kwietnia 2015

Capítulo 9

~♥~♥~♥~

"Jeśli będziesz przychodziła przykładowo o czwartej, zacznę być szczęśliwy już od trzeciej."

Francesca 
Razem z Camilą jadłyśmy kolację, dosiadł się do nas Marco i co chwilę na mnie spoglądał. Trochę mnie to krępowało, ale przecież mu nie zabronię.
Po chwili przy naszym stoliku pojawiła się Viola. Była taka rozpromieniona i radosna. Na pewno, w końcu wydarzyło się coś dobrego. 
Spojrzałam na mojego chłopaka, a on natychmiast wstał ucałował mnie w policzek i wyszedł.
-Cześć dziewczyny.!- krzyknęła wesoła dziewczyna.
-Heej- odpowiedziałyśmy chórem.
-Życie jest piękne- zachwycała się.
-Hah, od kiedy?- spytała Camila.
-Od dzisiaj- odpowiedziała Viola.
-Ej.! Coś musiało się stać- powiedziałam zadowolona.
-Opowiadaj- krzyknęłyśmy razem.
-Niech wam będzie- powiedziała i wzięła głęboki wdech.
-Iii, opowiadaj- krzyknęła zniecierpliwiona Camila.
-Leon zaprosił mnie na randkę.!- krzyknęła uradowana Viola.
Wszystkie wstałyśmy i się przytuliłyśmy.
-Mam nadzieję, że się zgodziłaś- powiedziałam.
-No, oczywiście- potwierdziła.

Nagle poczułam, że coś w kieszeni moich spodni lekko wibruje. Wyjęłam telefon, a tam ukazał się SMS od Leona. Trochę mnie to zdziwiło, bo skąd on mógł mieć mój numer. Postanowiłam to przeczytać:
~To ja Leon, napisz mi co lubi Violetta.
No to widzę, że ktoś tu szykuje mega romantyczną randkę.
Nie czekałam dłużej, tylko napisałam mu to wszystko co wiedziałam o mojej przyjaciółce. Mam nadzieję, że im się uda i będą szczęśliwi.

***
Ludmila
To, co przed chwilą usłyszałam zbiło mnie z nóg. Ta plebka Viola, czy jak jej tam, idzie na randkę z moim Lajonem. No to ona chyba ma nie po kolei w głowie. Co sobie ona myśli, że jest nowa to może wszystko. Grubo się ta dziewczyna myli, niech się tylko z nim spotka, a ja postaram się o bardzo dobrą zemstę. Będzie tego jeszcze żałowała.

Nat już mnie denerwuje, ciągle chodzi z tym daszkowcem, Maxim. Jak można się z takim czymś pokazywać. Muszę ją uświadomić, bo dziewczyna zamiast mi pomagać, to zajmuje się amorami z tamtym złodziejem "przyjaciółek"
W końcu przyszła:
-Czy ty sobie zdajesz sprawę z tego, że spóźniłaś się ponad dwie minuty.!
-Tak, wiem Lu, ja cię bardzo przepraszam.
-Nie przyjmuję twoich przeprosin.
-Lu, bardzo Cię proszę.
-Nie proś tyle, tylko myśl.
-Ale o czym?
-Nat, ale ty tępa jesteś, myśl jak na tej żmii się zemścić.
-A o którą Ci dokładnie chodzi.?
-O tą Violkę.
-Ona jest fajna.
-Milcz.
-Dobrze, dobrze.
-To plan jest taki ...

***
Violetta
To jest właśnie ten dzień, w którym mam iść na randkę z Verdasem. Nie wiem, czemu się z tego powodu cieszę. Wcześniej uważałam go za rozpieszczonego syneczka znanego polityka, a teraz zmieniłam zdanie. Leon jest przystojny, opiekuńczy, a po za tym zakochany, tak jak ja. 
Leniwie podniosłam się z łóżka, bo mimo to, że dziś jest dla mnie wyjątkowy dzień to i tak muszę iść na lekcje. Szybko wzięłam prysznic, następnie założyłam ten brzydki mundurek, przy okazji nuciłam sobie piosenkę, którą śpiewałam z Leonem.
Schodząc po schodach zobaczyłam Verdasa. Wyglądał, jakby na kogoś czekał. 
-Cześć- podeszłam i przywitałam się.
-Heej- odpowiedział i musnął mój policzek, od razu zarumieniłam się.
-Idziesz na śniadanie?- zapytałam.
-Już jadłem- odpowiedział.
-Ahaam- powiedziałam i odeszłam.
To było dziwne i urocze, bo mnie lekko pocałował. Tylko teraz, co to mogło znaczyć. Teraz już mam o czym myśleć na lekcjach. 
Na śniadanie w bufecie zjadłam rogala z ciepłą kawą. Gdy siedziałam sama, podszedł do mnie Diego.
-Heej piękna- powiedział.
-Cześć- odpowiedziałam i upiłam trochę napoju.
-Dlaczego tak sobie sama siedzisz?- spytał 
-Fran i Cami poszły do wychowawcy, a mi samej jest dobrze- powiedziałam.
-Ej, ale gdy jesteś sama to jest nudno- powiedział.
-Nie, mam czas na zastanowienie- odpowiedziałam.
-Co robisz dziś w południe?- zapytał z uśmiechem, jakby wiedział, że odpowiem, że nic.
-Będę się uczyć, bo mam trochę zaległości- skłamałam, bo przecież mam randkę z Verdasem. Nie chcę się tym chwalić, bo może nic z tego nie wyjdzie.
-Oj, ale nauka nie ucieknie- próbował mnie namówić.
-Ale w moim przypadku, jeśli zostawię to na później, to jednak ucieknie- nie dałam się. 
-Viola nie daj się prosić- nadal nalegał.
-Ale na prawdę, nie było mnie kilka dni i mam zaległości- tłumaczyłam.
-Ale proszę- nadal nie dawał za wygraną.
-Diego, innym razem- odpowiedziałam i poszłam pod klasę.
Nie lubię osób natarczywych, denerwuje mnie to ich ciągłe namawianie, na to, na co nie mam ochoty. 
Weszłam do klasy i zobaczyłam, jak Leon rozmawiał o czymś z tą dziwną blondynką. Wyglądał na lekko zmieszanego. Podeszłam do Camili.
-Długo już tak rozmawiają?- zapytałam przyjaciółkę.

-Prawie całą przerwę- odpowiedziała.
-Kim ona, dla niego jest?- zapytałam.
-Uuu, widać, że ktoś tu jest zazdrosny- powiedziała rudowłosa.
-Camila nie jestem zazdrosna, tylko ciekawa- tłumaczyłam przyjaciółce, jednak gdzieś w głębi czułam zazdrość.
-To jest jego była- powiedziała.
Nic nie odpowiedziałam, tylko poszłam usiąść na swoje miejsce, bo do klasy weszła pani od chemii. Zajęłam to przeklęte miejsce przed Leonem. Czułam jego wzrok na sobie, i tak przez cały dzień.
***
 Po lekcjach, poszłam się przygotować na spotkanie z Leonem. Gdy szukałam sukienki sprawdziłam wiadomości w telefonie. Był tam SMS od Leona. Informował mnie, że o 18, mamy się spotkać.
Została mi godzina do spotkania. 
Wybrałam strój i poszłam zrobić makijaż. Gdy byłam już gotowa do wyjścia, to otworzyłam drzwi, a przed nimi leżała jakaś biała koperta. Otworzyłam i wyjęłam z niej kartkę:
 ~Idź za głosem serca, bo on ci wcześniej dobrze podpowiedział.
Wiedziałam, że to było od Leona, bo na ostatnim spotkaniu o tym rozmawialiśmy. 
Wyszłam z pokoju i skierowałam się w kierunku ogrodu, bo tam się widzieliśmy. Szłam pomału, a serce z każdym krokiem biło coraz mocniej. Bałam się, że zaraz wyskoczy.
 Byłam na dworze, już prawie blisko Leona. Z oddali zobaczyłam jego postać z kwiatami w dłoni. 
Nagle podbiegła do niego ...
Po tym wiedziałam, że nic już między nami się nie wydarzy.


~♥~♥~♥~♥~♥~
Heej.! <3
Jest już rozdział 9 :)
Trochę ciężko mi się go pisało, ale jakoś wyszedł.
Jakiś krótki ten rozdział :/
Wolicie dłuższe. ?? :)

Podoba wam się rozdział?? 
Jak myślicie kim mogła być osoba, która podbiegła do Leona??

~~

I mam takie ogólne pytania, na temat tej historii, bo nie wiem czy wam się podoba. Po za tym mam pomysł na nowe opowiadanie. No, ale będę chciała to skończyć, przewiduję jeszcze jakieś dwa rozdziały. Chyba, że ta historia wam się spodobał, to postarałabym ją ciągnąć dłużej.
Sumując:
Chcecie nową historię??
lub
Mam kontynuować aktualne opowiadanie?? 
To jest wasza decyzja :)
~~
Wszystkim trzecioklasistom życzę powodzenia na egzaminie.! :** 

niedziela, 12 kwietnia 2015

Capítulo 8

Rozdział dedykuję Julii Verdas



"Nie ma znaczenia, gdzie jesteś i co robisz
Chcę spędzić każdą chwilę dnia z tobą"

~.~.~
Naty

Zakochałam się, tak. To jest cudowny stan. Wszystko wydaje się bardziej kolorowe i lepsze.Nawet ludzie wydają się na zadowolonych, mimo szarej codzienności.
Niestety nic nie wiem, o tym chłopaku. Jak na razie pozostanie dla mnie tajemniczy. No, ale może już za nie długo poznam jego imię. Przecież chodzimy do tej samej szkoły. Może on i ja jesteśmy nowymi uczniami, to dlatego jeszcze wcześniej go nie spotkałam. W końcu do tej szkoły chodzimy już prawie miesiąc, a w tym czasie nie da się poznać wszystkich studentów.
Moją koleżanką jest Ludmila. Wszyscy ją znają. Każdy chłopak jej pragnie. Ona niestety bawi się nimi i ich uczuciami. Przyjaźnie się z nią, ale to tylko działa w jedną stronę. Ja staram się być dla niej miła. Lecz ona tego nie docenia i traktuje mnie, jak służbę, którą może pomiatać.
Czasem chciałabym się od niej odciąć i zacząć żyć swoim życiem. Nie przejmując się zdaniem Ludmily, lecz to jest trochę dla mnie trudne.
***

Wyszłam ze swojego pokoju i skierowałam się w kierunku sali, w której miały odbywać się zajęcia z matematyki. Zbiegłam szybko po schodach nie zważając na innych. Mijałam różnych ludzi, nauczycieli, uczniów i pracowników obsługi.
Nagle wpadłam na tego tajemniczego chłopaka z czapką. Daszkiem od niej uderzył mnie w czoło. Lekko się zarumieniłam i uśmiechnęłam.
-Maa, Maxi jestem- powiedział lekko zawstydzony i podał mi dłoń.
-Ja jestem Natalia- przedstawiłam się.
-Jaką masz teraz lekcję ślicznotko?- zapytał i użył słowa "ślicznotko". Jeszcze nikt mnie tak nie nazwał.
-Mam teraz matematykę- wymamrotałam.
-To, tak samo jak ja- powiedział i posłał mi uwodzicielski uśmiech.

Odwzajemniłam go i udałam się razem z nim do sali. Była już tam Ludmila. Gdy weszłam do klasy z tym chłopakiem, dziewczyna zmroziła mnie wzrokiem. Postanowiłam, że nie usiądę obok niej, tylko blisko Maxiego.
Chłopak zaproponował mi miejsce obok jego. Przystałam na to.
***

Violetta
Kolejna noc i kolejny dzień upłynęły bardzo wolno. Nie odwiedziła mnie moja mama. Pewnie się na mnie obraziła. Nie dziwię się jej.
Leon też do mnie nie przyszedł. Byłam przez to trochę smutna, ale na pewno był szkole na lekcjach. Przecież nikt od tak nie wypuścił by go z tamtej placówki.
Zresztą, czemu mam się przejmować tym, że nie przyszedł. Przecież, to on mnie kocha, ale ja go nie. Zresztą sama nie wiem. Nie dobrze okłamywać samą siebie.

W końcu nadszedł dzień wypisu. Spakowałam moje rzeczy i dostałam kartkę. Na której musiałam złożyć podpis.
Wyszłam ze szpitala, nadal bolała mnie noga, ale dało się to wytrzymać. Zadzwoniłam po taksówkę. Po dziesięciu minutach przyjechało auto. Wsiadłam do niego.
-Na ulicę kwiatową- powiedziałam adres.
Kierowca kiwnął porozumiewawczo głową. 
Przez szybę samochodu przyglądałam się BA. Było po godzinie 12.00 a miejscowość o tej porze, jak najbardziej tętniła życiem. Dużo osób spacerowało ulicami. Kilkoro ludzi siedziało na ławkach. Dzieci biegały i bawiły się. Zakochani chodzili trzymając się za ręce. To było takie urocze. Też tak bym chciała. Nawet nie mogę o tym myśleć. Na razie muszę się uczyć, a nie będę myślała o chłopcach. Mówię, jak moja mama. Sama do siebie się uśmiechnęłam.
Po kilkunastu minutach znalazłam się przed moim domem. Weszłam do środka. Było tam tak pusto. Moja rodzicielka, na pewno była w radiu lub w telewizji.
-Halo.! Jest tu ktoś?!- krzyknęłam, aby sprawdzić czy jestem sama.
 -O Viola.!- krzyknęła asystentka mojej mamy.
-Wiesz, może gdzie jest moja mama?- spytałam kobiety.
-Twoja mama jest aktualnie w stacji radiowej. Za jakieś 30 minut będzie audycja z jej udziałem- poinformowała mnie.
-Yhmm, to a będę szła do szkoły- powiedziałam i poszłam do swojego pokoju.
 ***

 Francesca 
 Od kilku dni nie mam kontaktu z Violettą. Boję się, że coś mogło się stać. Przecież już wczoraj powinna być w szkole, a jej nie było. Nikt nic nie wie, chyba nawet nauczyciele. To wszystko bardzo mnie martwi. Dzwoniłam do Violi, a ona nie odbierała, nie wiem, czy z tego powodu, że nie mogła. Może się na mnie obraziła, już sama nie wiem. 
Co jeżeli jej tata, zabrał ją do Niemiec. Już nie zobaczę mojej przyjaciółki. Nawet się z nią nie pożegnałam.
Nagle ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę- powiedziałam.
A  w drzwiach zobaczyłam moją Violkę. Całą i zdrową, może nie do końca zdrową. No, ale nawet się lekko uśmiechała. Zaraz zacznę ją przesłuchiwać. 
-Dziewczyno, co się z tobą działo?!- zapytałam, udając oburzenie faktem, że nie odbierała moich telefonów.
-Skręciłam kostkę i byłam w szpitalu- opowiedziała.
-Co? Ale dlaczego nie odbierałaś połączeń ode mnie?- zapytałam.
-Nie chciałam mieć kontaktu z innymi, a po za tym nie wzięłam ze sobą ładowarki do telefonu- tłumaczyła się.
Następnie dziewczyna opowiedziała mi wszystko, co się wydarzyło bardzo dokładnie. Dowiedziałam się nawet, że ten syn znanego polityka zakochał się w mojej przyjaciółce. No, a koleją nie zbyt przyjemną sprawą było to, że Viola znów się pokłóciła z mamą.
*** 
 Violetta 
Jak się cieszę, że jednak ktoś się mną przejmuje. To jest bardzo przyjemne uczucie. 
Nie chciałam siedzieć cały czas w pokoju. Więc postanowiłam trochę pochodzić po szkole. Wyszłam na zewnątrz odetchnąć świeżym powietrze. 
Nagle usłyszałam jakąś bardzo ładną piosenkę i znajomy mi głos. Postanowiłam to sprawdzić. Weszłam do dużego ogrodu.
Jeszcze nigdy nie byłam w tym miejscu. W ogóle nie spodziewałam się, że takie coś istnieje w okolicach szkoły.
Zobaczyłam Leona siedzącego z gitarą grał taką piękną piosenkę i ślicznie śpiewał. Podeszłam i usiadłam obok niego. Chłopak uśmiechnął się i dał mi kartkę z tekstem i nutami. 
Zaczął grać, a zaśpiewałam razem z nim. To było takie piękne. Nigdy nie lubiłam śpiewać, zawsze uważałam że mam brzydki głos, przez który niektórzy mogą ogłuchnąć. Natomiast Leonowi się on podobał.
-Masz śliczny głos- wypowiedział.
-Dziękuję- powiedziałam lekko rumieniąc się.
-Jak mnie znalazłaś?- zapytał.
-Poszłam za melodią i głosem serca- powiedziałam.
-Serce kazało Ci do mnie przyjść?- spytał.
-No tak- zaśmiałam się.

Chłopak też to odwzajemnił i bacznie mi się przyglądał. Trochę mnie to peszyło, ale nie chciałam po sobie tego dać poznać.
-Opowiesz mi coś o sobie?- zapytałam przerywając ciszę.
-Opowiem, jak się ze mną umówisz- zaproponował, a ja się mocno zdziwiłam. 
-Właściwie to czemu nie- zgodziłam się.

~♥~♥~♥~♥~♥~ 
 Cześć.!
Co tam
U mnie nawet dobrze, zaczęłam jeździć na rolkach i jest tak fajnie xde
No i tak oto prezentuje się rozdział 8.
Jakoś nawet fajnie mi się go pisało, mam nadzieję, że się spodoba :)
Jest już fragment o Naty,
i jeszcze taka urocza końcówka.
Czekam na wasze szczere opinie.
  

wtorek, 7 kwietnia 2015

Capítulo 7

Rozdział dedykuję Victorii Evans
 ~.~

"Najtrudniej uwierzyć nam w słowa, które najbardziej chcielibyśmy usłyszeć"
~.~ 
Leon
No to, nieźle namieszałem. Jeśli przez moją głupotę Violetta się obrazi to na pewno mnie znienawidzi. Może już to nawet zrobiła. 
-Więc, to było tak- zacząłem.
-Czyli jak?- spytała.
-Bo, wiesz zakochałem się w tobie- powiedziałem prawdę.
-Co?!- dziewczyna, chyba nie dowierzała , bo zrobiła duże oczy.
-No, tak, od jakiegoś czasu mi się podobasz- mówiłem.
-Ja czegoś tu nie rozumiem, okey, mogłeś się we mnie zakochać, ale dlaczego powiedziałeś lekarzowi, że jesteśmy razem?- zapytała.
-Gdybym powiedział, że jestem zwykłym znajomym, to by na pewno mi nie powiedział, co z tobą jest- wytłumaczyłem.
-No dobrze, ale my nie jesteśmy razem, co nie?- zapytała.
-No chyba nie- zacząłem się śmiać.
Podszedłem do niej i ją mocno przytuliłem, a nagle do sali weszła jakaś kobieta, była wyraźnie zdziwiona, tym co zobaczyła.
-Dzień dobry- powiedziała, a ja oderwałem się od Violi.
-No to ja panie zostawię- powiedziałem i uśmiechnąłem się do dziewczyny, a ona to odwzajemniła.
 *** 
Federico
Trzy godziny temu miałem się spotkać z Leonem w parku. Czekałem na niego, ale nie przyszedł. Wystawił mnie i Maxiego. Mieliśmy takie wspaniałe plany na dzisiejszy dzień. Każdy z nas miał poderwać jakąś foczkę. 
Może z jednej strony to dobrze, że Leona nie ma, bo gdyby był, to poderwał by same najlepsze laski. Mi i Maxiemu zostawiłby te takie dziwne, które mogłyby mieć obsesję na naszym punkcie. Takich dziewczyn to lepiej unikać
Poszliśmy do jakiejś knajpki, na kawę
Kelnerka bardzo spodobała się Maxiemu. Wyglądała na starszą od nas,  chłopak zaczął ją bajerować. Zapraszał na spacerek, na kawkę itd. Nie dobrze mi się robiło, gdy on tego babsztyla tak podrywał. 
 W końcu wstałem i postanowiłem wyjść, nie będę patrzył jak mój kolega ślini się na widok starszej kobiety.
Popchnąłem drzwi, ale nie zauważyłem, że tam ktoś szedł. Niechcący dziewczyna dostała ode mnie nimi. Była to Ludmila. Największa laska w szkole. Kiedyś spotykała się z Leonem, ale potem uznała, że ona musi być z kimś doskonalszym.
 -Przepraszam- krzyknąłem.
-Że co, ja nie przyjmuję przeprosin od plebsu- powiedziała zdenerwowana.
-Nie boli Cię głowa?- spytałem.
-Głowa nie, ale oczy tak- powiedziała.
-Widzisz coś- zacząłem wymachiwać ręką przed jej oczami.
-Tak widzę, jakiegoś faceta, który się ubrać nie potrafi- powiedziała śmiejąc się.
-Mówisz o nim- wskazałem na jakiegoś faceta w stroju kurczaka.
-Nie, mówię o tobie. Nat.!- krzyknęła bardzo głośno blondynka.
W mgnieniu oka. Obok blondynki znalazła się brunetka o pięknych kręconych włosach. W tej także chwili, z knajpki wyszedł zadowolony Maxi z karteczką. Gdy zobaczył dziewczynę obok Lud, został tak jakby zahipnotyzowany
-Osz ty.!- zdenerwowałem się. Nie będzie żadna foczka o mnie mówiła, że się ubierać nie umiem.
-Nat.! Idziemy- krzyknęła blondynka i pstryknęła palcami, przed moimi i Maxiego oczmi.
-Co za dziewczyna- rozmarzył się brunet.
-Lu?- zapytałem.
-Jaka Lu, ja o tej Naty mówię- powiedział. 

No więc, chyba się ktoś w tej brunetce zakochał. 
***  

Ludmila 
Co ten plebs sobie myśli. Ja przecież nie mogę się z takim czymś spotykać. Ubiera się tak ohydnie, a po za tym jego włosy wyglądają, jakby je ktoś skleił i są zaczesane do góry. Nie lubię tego stylu. No i w dodatku, jak on się na mnie lampił. Przecież ja jestem Lu Ferro i nie pozwolę, by byle ktoś się we mnie zakochiwał.
No i ten jego kolega tak patrzył się na Nat, przecież jak już się jakiś chłopak ma patrzyć na dziewczynę, to tylko i wyłącznie na mnie. Natalia, to dzięki mnie błyszczy, a jeśli ktoś zwraca na nią uwagę, to tylko dzięki mojemu blaskowi, bo to ja jestem piękna i mądra. 
Spojrzałam na moją przyjaciółkę wyglądała na tak zamyśloną i skupioną na jakichś głupstwach, przecież ona ma tylko myśleć o mnie.
-Naty!- krzyknęłam głośno, aż dziewczyna lekko się przestraszyła.
-Tak Lu?- powiedziała.
-O czym ty kurde myślisz?- zapytałam oburzona.
-O nim, o jego oczach- powiedział i rozmarzyła się.
-Co?! O przyjacielu tego plebsa?- spytałam mocno zirytowana.
-Jakiego plebsa, ja mówię o tym chłopcu w czapce- powiedziała.
-Natalia, nawet mnie nie denerwuj- powiedziałam i podniosłam rękę.
-Spokojnie Lu- próbowała mnie uspokoić.
-Przynieś mi czerwony lakier do paznokci i wodę- rozkazałam, może chociaż przez chwilę przestanie o nim myśleć.
-Już- powiedziała i poszła.

Ja natomiast usiadłam na ławce założyłam okulary i cieszyłam się spokojem, jaki tam panował. 
***

Violetta 
 Leon, nie spodziewałam się, że on się we mnie zakocha. Przecież on jest syneczkiem tatusia i chamskim podrywaczem, a tu zakochał się we mnie. W zwykłej dziewczynie. W dodatku mnie przytulił, to było takie miłe, tylko akurat w tym momencie musiała wejść moja rodzicielka. Ona zawsze wie, jak coś doskonale zepsuć. 
Leon wyszedł, a ja zostałam z nią. Wyglądała na wyraźnie zdziwioną tym co zobaczyła, bo przecież widziała mnie i jego jak się przytulamy. 
-Viola, wszystko dobrze? Jak się czujesz?- powiedziała i podeszła do łóżka.
-Tak, tak trochę mnie tylko noga boli, ale jest dobrze- powiedziała.
-Wiesz, jak się wystraszyłam, gdy dostałam telefon, że moja córka jest w szpitalu. Myślałam, że padnę na zawał- opowiadała mama.
-O czyli się o mnie martwiłaś?- zapytałam.
-Ja zawsze się o Ciebie martwię- powiedziała.
-Ale jakoś wcześniej tego nie okazywałaś- powiedziałam, a kąciku oka pojawiła się łza, która zaczęła spływać po moim policzku.
-Zawsze ci to pokazywałam, ale ty nie umiałaś tego docenić.!- krzyknęła.

Jeszcze nigdy, moja mama nie podniosła na mnie głosu, to było takie dziwne, zaczęłam płakać. Krople łez zaczęły spływać po moich policzkach, jak deszcz. Odwróciłam się od niej, nie chciałam na nią patrzeć. Nie dlatego, że na mnie krzyknęła. Tylko, dlatego, że ja nie umiem docenić jej miłości, którą ona od zawsze mnie darzyła. Tylko w swój inny sposób.

~..~..~..~..~..~         

Cześć.! 
I mamy już rozdział 7 :)
Miałam, go dodać wczoraj, ale trochę kiepsko z czasem było, bo musiałam jechać do cioci. 
No, ale jest już teraz :*
W tym rozdziale pojawiło się jeszcze więcej postaci. 
Jest już nasza gwiazda Lu i jej przyjaciółka Naty, poza tym zjawił się Feder i Maxi.

Co sądzicie o tym rozdziale?? Liczę na szczere opinie *_*