wtorek, 18 sierpnia 2015

Capítulo 2


"Prawdziwa przyjaźń przychodzi wówczas, gdy cisza między dwojgiem
ludzi nie jest męcząca".
                                                                                              (Dave Tyson Gentry)


**Martina**
Był to już kolejny piękny dzień we Włoszech. Słońce mocno przygrzewa. Dziś przez cały czas wyczekiwałam Jorga. W końcu poszłam zjeść obiad razem z Rugg'em. Od jakiegoś czasu chłopak coraz więcej czasu spędza w domu. To nawet dobrze, bo nie czuję się już taka samotna.
Nagle usłyszałam jakieś krzyki:
-Tinita.! Tinita.!

Szybko zerwałam się z miejsca i udałam się do okna. Był tam Jorge. Pomachałam, potem szybko Angie powiedziałam, że wychodzę. Ciotka mnie ucałowała, a ja wybiegłam z domu.
-To gdzie dziś idziemy?- zapytałam.
-Na plażę- odpowiedział z uśmiechem.
Wyruszyliśmy w kierunku wybranego miejsca.
Mimo, że Jorge jest krócej we Włoszech to już dobrze zna najbliższą okolicę i nie tylko. Chłopak zaprowadził mnie na dziką plażę. Nie było, tam innych ludzi. Tylko ja i on. Rozłożyliśmy ręczniki i ścigaliśmy się, kto pierwszy wskoczy do wody. Wygrał Jorge. Ciecz była w miarę ciepła, zaczęliśmy się wspaniale bawić. Pluskaliśmy się i pływaliśmy, w ten sposób każde z nas chciało zapomnieć o problemach.
Postanowiliśmy urządzić zawody w nurkowaniu. Wygrywała ta osoba, która dłużej wytrzymała pod wodą. Tym razem to ja zostałam zwycięzcom. Byłam z siebie bardzo dumna.


-Patrz tam jest smok- krzyknął chłopiec wskazując na obłok.
-A tu słoń- odpowiedziałam.
-Kim są twoi rodzice?- zapytał chłopiec, szczerze to nie wiedziałam co odpowiedzieć, bo nawet nie wiem, gdzie aktualnie przebywa moja rodzicielka.
-Nie wiem, nie mam z nimi kontaktu- w końcu odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Moi rodzice są super bohaterami, ratują świat przed zagładą- opowiedział, a ja uśmiechnęłam się.
-Kto będzie pierwszy w wodzie?!- krzyknęłam i szybko pobiegłam w kierunku morza.
-Ja wygram.!- krzyknął Jorge i próbował mnie dognić.
Tym razem to ja wygrałam.


Potem razem z Jorgem poszliśmy do jego domu pobawić się.
Gdy weszłam do jego ogrodu. Byłam pod ogromnym wrażeniem, znajdowało się tam wiele kolorowych kwiatów, a po za tym był tam duży basen. Razem z Jorgem do niego wskoczyliśmy.
Na jego dnie znalazłam piękny złoty pierścionek. Szybko zanurkowałam, aby go wydostać. Następnie wynurzyłam się i założyłam ową biżuterię na palca, niestety trochę to było na mnie za duże.
-Daj mi go, gdy dorośniesz to Ci go oddam- powiedział i wziął ode mnie pierścionek.
-Trzymam Cię za słowo- powiedziałam.



***
Położyłam się spać, wspominając wydarzenia z dzisiejszego dnia. Wszystko po kolei analizowałam. W końcu doszłam do wniosku, że to był jeden z najlepszych dni w moim życiu. 
Byliśmy już trochę zmęczeni, więc poszliśmy trochę odpocząć. Położyliśmy się na ręcznikach i patrzyliśmy na niebo. Chmury układały się w przeróżne kształty.

***
Następnie chłopiec odprowadził mnie pod dom i przytulił na pożegnanie.

Gdy już prawie usypiałam, do mojego pokoju weszła ciocia, żeby pocałować mnie na dobranoc.
 Obudziłam się prawie w południe. Bardzo dobrze mi się spało. Gdy wstałam czułam się wypoczęta i gotowa na nowe przygody, które przygotowuje dla mnie świat.
Szybko poszłam wziąć prysznic, następnie ubrałam się w wybrany strój. Gdy byłam gotowa, poszłam zjeść śniadanie.
Przy stole siedziała, tylko Angie.
-Zgaduję, że Cande i Rugg już wyszli- powiedziałam posyłając słoneczny uśmiech.
-Tak, strzał w dziesiątkę- powiedziała ciocia odwzajemniając uśmiech.

Zabrałam się za konsumowanie śniadania. Było bardzo pyszne i lekkie. Gdy zakończyłam posiłek, poszłam nakarmić zwierzątko.
Wyszłam z jedzeniem, a na mój widok Amorek wesoło pomerdał ogonkiem. Dałam mu miskę z posiłkiem, a ja usiadłam na ławce pod drzewem.
Chciałam schronić się przed promieniami słonecznymi.

Dochodziła już godzina piętnasta. W ogóole nie było widać Jorga, nawet nie szedł się przejść. Zawsze się spotkaliśmy już o 14, a tu jest już godzina później.
Zresztą on nie zawsze musi być taki punktualny. Może mu coś wypadło, jakieś badania lub wycieczka rodzinna. Wszystko jest możliwe.
Gdzieś jednak w duszy pragnęłam go zobaczyć, chociaż na krótką chwilę.

***
Wakacje minęły bardzo szybko. Od kąt mój przyjaciel wyjechał, cały czas się nudziłam. Nic mi się nie chciało.
W końcu ciocia postanowiła, że nadszedł czas, aby wrócić do Buenos Aires. Babcia za nami na pewno tęskniła.

Gdy nadszedł dzień wyjazdu, musiałam pożegnać się z moim zwierzątkiem. Trudno było mi się z nim rozstawać, w końcu je oswoiłam. Amorek się do mnie przywiązał, a ja do niego.
Szkoda, że w samolotach nie można przewozić piesków, przynajmniej ciocia mi tak powiedziała.

Lot minął bardzo spokojnie i bez żadnych przeszkód.
Na lotnisku czekała na nas już babcia.
Razem z Angie podeszliśmy do niej, mocno ją ściskając. Kobieta ucałowała każde z nas w czoło.

Minęło kilka dni i rozpoczął się nowy rok szkolny. Każdy przyszedł odświętnie ubrany. W tym roku będę uczęszczała do drugiej klasy.
Mam nadzieję, że wszystko się dobrze ułoży i znajdę nowych przyjaciół.

~♥~♥~♥~♥~ 

Heejo kochani.! <3 
Przybywam znów po długiej przerwie :))
Byłam nad morzem, a teraz jestem u babci no i nie mam za bardzo czasu na wpis *_*
Ale jednak znalazłam odrobinę i publikuję ten oto rozdział :))
Trochę mi smutno, bo jest jakoś mało komków, czyli dla mnie mała mobilizacja xdd
Nie no, żartuję dziękuję wam za każdy komentarz i to prawie 11 tys. wyświetleń ;**


Jak potoczy się życie Martiny?? 
Czy coś się zmieni??