poniedziałek, 27 lipca 2015

Capítulo 1

 "Błądzę w świecie wyobraźni.Dziecięcej jaźni wśród ty­siąca baśni."

Ten rozdział dedykuję wszystkim tym, którzy skomentowali poprzedni wpis. <3 

**Martina**

Jestem Martina, ale wszyscy mówią do mnie Tini. Po raz pierwszy nazwała mnie tak moja mama. Uważała, że jestem za mała na pełne imię, dlatego tak na mnie mówiła.
Dawno ją widziałam, ostatnio jak miałam 5 lat, a teraz jestem o 3 lata starsza. Bardzo się boję, że zapomnę, jak ona wyglądała.
Mieszkam w Buenos Aires razem z moją ciocią, babcią, Rugg'em i Cande. Jesteśmy bardzo zżyci.
Angie zabrała nas do Włoch na wakacje, niestety pojechaliśmy bez babci, bo ona boi się latać samolotami.
Mieszkamy w pięknym domku w pobliżu plaży. Każdego dnia spędzam tam bardzo dużo czasu. Angie opala się, natomiast ja i Candelaria pływamy. Rugg woli bawić się z innymi i ich poznawać.

To jednak nie trwało wiecznie. Cande poznała nowe koleżanki i z nimi spędzała prawie cały czas, ja natomiast zostawałam z Angie i patrzyłam, jak wszyscy się wspaniale bawią. Było mi trochę smutno, bo chciałam być na ich miejscu.
Dlatego coraz więcej czasu spędzałam w okolicach domu. Znalazłam w pobliżu dwa piękne szczeniątka. Były same, porzucone, wiedziałam co czują. Postanowiłam je przygarnąć, oczywiście najpierw musiałam przekonać do tego ciocię.
Zgodziła się, tylko na to żebym opiekowała się nimi przez czas wakacji, potem mam bez nich wyjechać do BA.

Przez kolejne tygodnie wolnego, moje życie było rutyną. Wstawałam rano, oglądałam jakiś serial, jadłam śniadanie, wychodziłam popływać, a potem cały czas poświęcałam pieskom. Nazwałam je Lusia i Amor, pasowały do nich te imiona, nawet na nie reagowały.

***
Pewnego dnia, do apartamentu w pobliżu mojego domu wprowadziła się jakaś rodzina. Ich dom był duży i bardzo ładny, sama chciałabym w takim zamieszkać.
-Na co tak parzysz Tini?- wyrwała mnie z przemyśleń Angie.
-Patrze, jak jakaś rodzina się tam wprowadza- odpowiedziałam, a ciocia też zaczęła ich obserwować.
-Mają bardzo ładny dom- pochwaliła ciocia.
-Zgadzam się- potwierdziłam.
-Dlaczego ostatnio jesteś taka smutna?- zapytała Angie.
-No wiesz ciociu, ja nie chcę, żeby się to wszystko zmieniało- wyżaliłam się.
-Kochanie, ale co masz na myśli?- zapytała, wydawało mi się, że mnie nie zrozumiała.
-Pamiętasz, że jak byliśmy w BA, cały czas spędzałam z Cande i Ruggerem, a teraz oni nawet przez chwilę nie chcą ze mną porozmawiać- wytłumaczyłam.
-Martino- zaczęła bardzo poważnie-Candelaria i Ruggero zaczynają dojrzewać i nawiązywać kontakty z innymi, ty też tak spróbuj- dokończyła.
-Ale to jest trudne- załamałam się.
-Przecież nawet nie spróbowałaś- zaśmiała się kobieta.
-Czyli myślisz, że powinnam spróbować?- spytałam.
-Oczywiście- odpowiedziała i mocno mnie przytuliła.

***
Następnego dnia, słońce bardzo mocno przygrzewało, czasem zawiewał ochładzający wiaterek.
Bawiłam się z pieskami, uczyłam ich różnych sztuczek.
Nagle podbiegł do nas chłopczyk, wyglądał na mojego rówieśnika. Uśmiechnął się i rzucił kamieniem w małą Lusię.
Zwierzątko przewróciło się i wyglądało na osłabione, bardzo szybko oddychało, aż w końcu serce mojej Lusi przestało bić. Załamałam się, do oczu napłynęły mi łzy, czułam że zaraz na dobre się rozpłaczę.
Chłopczyk stał, jak osłupiały. Nie ruszał się, a z jego twarzy znikł uśmiech, a pojawił się grymas. Spojrzał na mnie, a jego oczy mówiły: "Przepraszam".
W końcu poszedł sobie, a ja zostałam sama z Amorem i zabitą Lusią.
Co za morderca zwierząt. Jak tak można. Byłam zła na niego.

***
Usiadłam pod drzewem, bo jedynie tam mogłam się schować prze falą gorąca. Szlochałam, a obok mnie siedział Amorek. Mój jedyny piesek.
Podeszła do mnie Angie i Rugg.
-Tinka, co się stało?- zapytał wesoło chłopak.
-Tini?- ponowiła pytanie ciocia, a ja nadal się nie odzywałam.
-Gdzie jest Lusia?- zapytał zdziwiony Fede, a ja zaczęłam jeszcze bardziej płakać.

Wtedy już zrozumieli, co się stało. Jeszcze nigdy nie przeżyłam, czegoś tak okropnego. Zwierzątko niczemu winne zginęło na moich oczach.
Ciocia i Rugg przytulili mnie mocno, bo tego najbardziej potrzebowałam

***
Kolejny dzień wydał mi się bardzo długi i męczący. Może, dlatego że ciągle myślałam o moim zwierzątku. Każda rzecz i miejsce związanie z Lusią przypominało mi ten nieszczęsny wypadek.
Dzień był dzisiaj jednym z najgorętszych dni we Włoszech. Angie i ja zostałyśmy w domu. Razem z nią oglądałam jakiś pasjonujący film o miłości.
Lubiłam takie programy. Zawsze oglądałam je z babcią, lecz ona często mi tłumaczyła, żebym nie zawsze wierzyła w rzeczy, które pojawiają się na ekranie.
Ktoś nagle zapukał do drzwi. Moja opiekunka szybko zerwała się z kanapy i pobiegła sprawdzić, kto mógł przyjść.
-Tini.!- krzyknęła głośno.
Ja w mgnieniu oka przybiegłam do niej.
-Masz gościa- poinformowała kobieta.
Okazało się, że moim gościem był zabójca pieski. Spojrzałam na Angie.
Jej wzrok podpowiadał mi, żebym z tym chłopcem spędziła trochę czasu.
No to wyszłam razem z nim na zewnątrz.
-Jorge jestem- przedstawił się i wyciągnął dłoń w moją stronę.
-Martina- posłałam chłopakowi uśmiech i ścisnęłam jego rękę.

Potem nastała chwila ciszy. Nie wiedziałam, po co tu przyszedł. Więc znalazłam temat do rozmowy, jeśli w ogóle tak to można nazwać.
-Po co po mnie przyszedłeś?- zapytałam z zaciekawieniem.
-Chciałem Cię przeprosić- wymamrotał nieśmiało, spoglądając w ziemie.
-Wybaczam Ci- powiedziałam, a on podniósł na mnie wzrok i lekko się uśmiechnął.
-Chodź- powiedział i pociągnął mnie za rękę.

Szliśmy w kierunku lasu, do którego nie mogłam się zbliżać. Lecz nie chciałam powiedzieć tego Jorgowi, bo widocznie bardzo chciał mi tam coś pokazać. Więc zaprowadził mnie tam, cały czas ściskając moją dłoń. Nagle stanęliśmy przed drewnianym domkiem.
-Podoba Ci się?- spytał.
-Tak- odpowiedziałam.
-To chodź zobaczyć jak jest w środku- powiedział i poszedł pierwszy.

Domek był bardzo ładnie zbudowany. W środku było ciemno. Znajdował się tam stół, a na nim naczynia z porcelany.
Po rozglądałam się po pomieszczeniu przez jeszcze jakąś minutkę. Potem zauważyła, że chłopiec mi się przygląda.
-Jest nasz- poinformował.
-Ooo to bardzo fajnie- odpowiedziałam, a na mojej twarzy pojawił się promienny uśmiech.
Fajnie jest mieć coś wspólnego. Mam nadzieję, że wkrótce lepiej poznam tego chłopaka.


**Jorge**
Jestem Jorge. Mam 9 lat. Jestem szczęśliwym chłopcem, a to dzięki mojej kochanej rodzinie. Jest najlepsza.
Wczoraj chyba zraniłem dziewczynkę. Zabiłem jej zwierzątko, z którym była chyba mocno zżyta. Przynajmniej tak to odczułem, płakała- to był największy powód.
Zrobiło mi się jej szkoda, ale już nic nie mogłem zmienić.
Po zakończeniu zwiedzania naszego domu, odprowadziłem Martinę pod dom.
-Mogę mówić do Ciebie Tinita?- zapytałem.
-A nie wolałbyś nazywać mnie Tini, wszyscy do mnie tak mówią- odpowiedziała.
-Ale ja nie chcę należeć do tych wszystkich- wytłumaczyłem jej.
-No dobrze, możesz do mnie mówić Tinita- zgodziła się, posyłając uśmiech, który jest bardzo uroczy. Lepszy niż łzy, które widziałem ostatnio.
-Papa- pożegnała się i pomachała w moją stronę.

***
Wróciłem do domu, rodzice i brat czekali na mnie z kolacją.
-Jorge, umyj rączki i chodź do stołu- powiedziała mama.
-Dobrze.!- odkrzyknąłem i poszedłem do łazienki.
Następnie usiadłem obok Diega i zacząłem jeść posiłek. Przy stole była bardzo przyjemna atmosfera, jak zawsze. To właśnie lubiłem w mojej rodzinie.
***

**Martina**
Wróciłam do domu, odprowadził mnie Jorge. Widziała to moja kuzynka Candelaria. Gdy, tylko weszłam do domu dziewczyna przybiegła do mnie i zapytała.
-Kto to był?
-To był Jorge.
-Ymm, jaki on jest przystojny.
-Czy ja wiem.
-To proste, nie znasz się.
-Może.

Nie chciałam kontynuować tej rozmowy, więc poszłam dać jeść Amorowi. Gdy tylko do niego przyszłam, pomerdał radośnie ogonkiem, a ja dałam mu miskę z jedzeniem.
Heej.! <3
Przybywam do was z 1 rozdziałem :))
No i co o tej historii sądzicie?? Czy choć trochę kogoś zaciekawiłam?? ;*

Miałam ten wpis dodać duużo wcześniej, ale wyszło inaczej.
No się z kimś spotkałam i tak jakoś zeszło xde
No, ale nie żałuję ;**
 

EDIT
Wyjeżdżam nad morze, więc zawieszam blog na około tydzień *_*

9 komentarzy:

  1. Świetny rozdział!!
    Cieszę się, że wróciłaś <3
    Przepraszam, że dopiero teraz!
    Jorge nawet jako 9 latek przystojny hihi *-*
    Biedna Lusia...czemu on w nią rzucił tym kamieniem?!
    Przynajmniej jest przystojny...przynajmniej to...
    W następnym rozdziale historia nadal będzie o tym jak są dziećmi czy jak już są starsi? (tak z ciekawości :3 )
    Kocham <33
    Buziaki :**
    <33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;*
      W kolejnych rozdziałach będą stawać się starsi ;*

      Usuń
  2. Jak ja kocham komentować z telefonu -,-
    Tak nie napisał mi się komentarz
    Rozdział cudowny ♡
    Mała Jortini taka słodka ♡
    Wow, wybaczyła mu :o
    Ja byłabym zła.
    No,.ale takiemu przystojniakowi...
    Musiałabym się zastanowić :D
    Cande zazdrosna :(
    Uuuuu :(
    Ciesze się, że Wróciłaś na bloggera. Myślę,że tak bd lepiej dla cb jak o dla nas :D
    Kocham ♡
    I czekam na nexta ☆

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, ja też to tak bardzo kocham xde
      Dzięki *-*

      Usuń